19 i 20 stycznia mija 76. rocznica przejścia przez Żory i okoliczne miejscowości „Marszu Śmierci”, czyli kolumny więźniów z hitlerowskiego obozu Auschwitz-Birkenau, która szłaz Oświęcimia do Wodzisławia ( 63 kilometrowa trasa). Więźniowie, skrajnie wyczerpani pobytem w obozie i morderczą pracą, byli pędzeni przez Niemców w głąb III Rzeszy, gdzie mieli nadal służyć jako darmowa siła robocza na potrzeby niemieckiego przemysłu zbrojeniowego. Ogółem w dniach 17 – 21 stycznia 1945r. ewakuowano ok. 56 tys. więźniów, z których ok. 30 tys. poprowadzono trasą: Oświęcim – Pszczyna – Wodzisław. Były to prawdziwe Marsze Śmierci. Odcinki dziennej marszruty wynosiły ok. 20–30 km, noclegi improwizowane były najczęściej pod gołym niebem. Pasiaki więźniarskie nie pozwalaływ stopniu wystarczającym zachować ciepła. Żywieniowe racje dzienne były wypadkową losu. Każde odstępstwo od kolumny traktowane było jako próba ucieczki bądź niezdolnośćdo dalszej drogi i karane natychmiastową śmiercią. Mieszkańcom Roju najbardziej utkwiłw pamięci obraz: Dwie więźniarki podtrzymywały się wzajemnie. Gdy jedna upadła, druga chciała ją podnieść, aby przeżyła. Łączyła je niezwykła więź – miłość. To była matka z córką. Starsza nie miała już siły, by iść dalej. Zauważyli to wachmani (strażnicy obozowi), którzy bez wahania karali śmiercią każdy przypadek niezdolności do dalszego marszu. Padł strzał,a kobieta bezwładnie osunęła się na śnieg. Jej córka chciała ją przytulić. W potoku napływających łez nie chciała opuścić ciała ukochanej matki. Niemcy pozostali niewzruszeni. Ciałem dziewczyny wstrząsnął dreszcz po wystrzale. Mieszkańcy Roju opowiadali później, że leżała tak i błagała o dobicie jeszcze przez dość długo, aż w końcu dołączyła do matki…
Dziś w tym miejscu (przy ul. Wodzisławskiej), gdzie zginęły kobiety, znajduje się pamiątkowa mogiła. Poświęcona jest ona 24 osobom zabitym podczas marszu na terenie Roju i Rogoźnej (19 w Roju, 5 w Rogoźnej).To tragiczne wydarzenie bardzo zapisało się w pamięci mieszkańców. Obelisk ma właśnie dwie płyty, a obok rosną dwie brzozy…To jedyne, co mogli już po wojnie zrobić mieszkańcy, bo podczas marszu strzały strażników godziły tak samo więźniów, jak i miejscową ludność na trasie.
Historia z Roju to tylko jeden z wielu dramatów, jakie rozegrały się na trasie Marszu Śmierci, czy raczej Marszów Śmierci, bo było ich kilka. Łącznie zginęło w nich ok. 15 tys. osób. Ten, który przeszedł przez Rój, dotarł w końcu do celu. Była nim stacja Loslau, czyli dzisiejszy dworzec kolejowy w Wodzisławiu. Tam na więźniów czekały otwarte wagony, jakimi wozi się węgiel. Kto przetrwał marsz, trafiał do takich wagonów. Wielu więźniów zmarło właśniew tym momencie. Potem byli wywożeni w głąb III Rzeszy do kolejnych obozów pracy.
Dziś, jak co roku, uczniowie naszej szkoły złożyli kwiaty i zapalili znicze przy Pomniku Ofiar Marszu Śmierci, by pamięć o tych tragicznych wydarzeniach nigdy nie zginęła…
Na zdjęciu uczniowie klasy 3b przy pomniku ofiar Marszu Śmierci w Żorach przy ulicy Wodzisławskiej.